Polacy i Żydzi

 

Wywiad z panią Felicją Agnieszczak przeprowadziła Paulina Wierus klasa III c Zespół Szkół nr 3 w Kłobucku (2009/2010). 

-Czy pamięta pani rodziny żydowskie, które mieszkały w Kłobucku?

>W Zagórzu mieszkała tylko jedna rodzina  Diamenty.

-Ile miała pani lat, kiedy wybuchła wojna?

>Miałam 11 lat.

-Czy bawiła się pani jako dziecko z rówieśnikami z rodziny żydowskiej?

>Tak, przecież  byli sąsiadami. Bawiliśmy się. Chodziłam razem z nim do szkoły. Przed wojną skończyłam trzecią klasę. Chodziłam razem z nim do jednej klasy.

Jak on miał na imię? Powiedziała pani z „nim”.

>Szmuruś  miał na imię.

-W co najczęściej się bawiliście?

>W piłkę  się bawiliśmy, w berka, no i w chowanego.

-Czy dzieci żydowskie były rozpieszczane przez swoich rodziców?

>Tak.

-Czy były bite?

>O nie! Żydzi najczęściej nie bili swoich dzieci.

-Jak je wychowywali?

>A dobrze. Spokojnie.

-Czym zajmowali się Żydzi?

>Handlem. Przeważnie handlem.

-Czy mieli inne zawody?

>Tak, był  krawiec i jeden był handlarz.

-Gdzie znajdowało się getto żydowskie na terenie Kłobucka?

>Na ulicy Wały.

-Czy mieszkańcy pomagali Żydom?

>Pomagali. Jak mogli, to pomagali.

-W  jaki sposób?

>No żywność im nosili, chleb. Przede wszystkim chleb.

-Czy mogli oni tak samo korzystać z usług medycznych?

>Przed wojna tak. Żydzi też byli lekarzami i to dobrymi lekarzami, tylko nie u nas w Kłobucku a w Częstochowie. W Kłobucku był tylko jeden lekarz doktor Wójcik – Polak.

-Czy Żydzi mieli samochody?

>Samochody to mało kto miał. Przeważnie mieli bryczki, wozy, konie.

-Gdzie mieszkali Żydzi przed wojną? Przy jakich ulicach?

>W swoich domach, w swoich kamienicach. Oni mówili tak: „Wasze ulice, nasze kamienice”. Wszystkie prawie kamienice na ulicach 3Maja i Długosza były żydowskie.

-Czy Żydzie służyli w armii? Czy byli powoływani do wojska?

>Nie. Żaden Żyd nie był w wojsku.

- Czy byli brani do urzędów, do samorządów miasta?

>Tak, wybierali też Żydów.

- Czy Żydzi w czasie II wojny światowej byli torturowani?

>Tak.

-Za co byli torturowani?

>Za handel, za to, ze spotykali się z Polakami. Wtedy i Żyd, i Polak byli karani.

-Gdzie modlili się Żydzi?

>Oni modlili się w bóźnicy. Tak myśmy to nazywali. Synagoga znajdowała się na ulicy Okólnej. Została ona rozebrana do fundamentów przez Niemców w czasie wojny. Nic z niej nie zostało.

- Co jeszcze niszczyli Niemcy?

> Zniszczyli cmentarz żydowski.

-Co zrobili z macewami?

>Pomniki żydowskie na ulicę powywozili. Na przykład u nas po sąsiedzku było getto, a w naszym mieszkali esesmani, to całe podwórko pomnikami było wyłożone.

-Czy w Kłobucku znajdował się obóz  pracy?

>Za Niemca nie. Tylko tu, w Zagórzu, był majątek. A Żydzi przebywali w lagrze. Oni z tego lagru chodzili robić ulice. W czasie drogi musieli śpiewać: „ Nasz Hitlerek złociutki nauczył nas robótki, a nasz Śmigły-Rydz Ne nauczył nas nic”. Jedno i to samo powtarzali idąc do pracy.

-W jakich godzinach pracowali?

>Tak o 8 rano wychodzili, a wracali z powrotem o 16 po południu.

-Co jedli? Byli dobrze odżywiani?

>Oni mieli kuchnię swoją, ale co im gotowali, to nie wiem. Zupy tylko jedli. Żydówki im to jedzenie gotowały. Oni jedli tylko 2 razy dziennie. Rano, jak wychodzili i wieczorem, jak wracali.

-Czy w tym lagrze Żydzi byli dowódcami grupy albo magazynierami?

>Wszystko Niemcy nadzorowali.

-Przy których ulicach pracowali Żydzi?

>Przy ulicy 11 Listopada w stronę Kłobucka  i w stronę Łobodna, a także przy ulicach Zamkowej i Orzeszkowej. Wtedy drogi były z białego kamienia. Wozy konne trzaskały te kamienie, a oni naprawiali dziury.

-Czy zdarzały się przypadki, że Kłobucczanie przeszkadzali Żydom, np. że się z nich wyśmiewali?

>Nie. W Kłobucku ludzie dobrze  żyli z Żydami, w zgodzie. Nawet dzieci żydowskie chodziły do szkoły z polskimi. Żydzi mieli swoją  szkołę, ale do polskiej też chodzili.

-Czy przypuszcza pani, gdzie mogła znajdować  się ta szkoła?

> Niestety, tego nie wiem.

-Ile klas miała taka szkoła?

>Trzy albo cztery. Nasza polska szkoła też miała tyle klas. Była też taka Żydówka, która chodziła do polskiej szkoły do 5 klasy, tak się przyjaźniła z katolikami, że nawet do kościoła z nimi chodziła.

-Wiem, że po wojnie Żydzi odwiedzali Kłobuck. Czy któryś z nich powrócił tu na stałe?

>Nie, nikt tutaj nie osiadł. Owszem, odwiedzali Kłobuck, ale niektórzy z nich chcieli tylko zwrot kosztów za kamienice, ale czy je dostali to, niestety, nie wiem.

-W latach 1919-1942 naczelnikiem gminy wyznaniowej w Kłobucku był rabin Izaak Henh-Golberg. Czy wie pani coś na ten temat?

>Niestety, nie wiem. Wtedy byłam jeszcze bardzo młoda i nie miałam takich informacji.

-Na ulicy 3-go Maja wielu Żydów miało swoje sklepy. Kto chodził do tych sklepów i co można było tam kupić?

>Do tych sklepów wszyscy chodzili, Polacy też. A jeśli poszło sie do takiego sklepu, to trzeba było targować się z Żydami, bo oni bardzo wysokie ceny mieli. Ten, kto był nieobyty, to kupował po ustalonej cenie, a kto się targował, to kupował towar za połowę ceny. Żydzi mieli różne sklepy. Były sklepy obuwnicze, galanteryjne i spożywcze. W spożywczych sklepach były równe ceny, natomiast w obuwniczych i galanteryjnych były zawsze zawyżone.

-Czy Żydzi handlowali po domach?

>Chodzili po domach.

-Co sprzedawali?

>Nosili bułki, mięso i chleb, ubrań w ten sposób nie sprzedawali.

-Czy dawali Polakom żywność „na kreskę”?

>Tak, dawali.

-Jak Żydzi ubierali się na co dzień? Jak wyglądały kobiety?

>Kobiety ubierały się zwyczajnie, tak jak polskie kobiety. Żydzi mieli brody, czapki żydowskie i takie habity.

-Gdzie oprócz Kłobucka mieszkali jeszcze Żydzi?

>Dużo  Żydów mieszkało w Kamyku, w Krzepicach.

-Co pani czuła, gdy wybuchła II wojna światowa?

>Strach przede wszystkim. Człowiek nie wiedział, co ma robić, gdzie iść, kiedy i jak to się skończy. Kiedy wybuchła wojna, uciekaliśmy pod Gidle. Z Gidel dopiero trzeciego dnia wróciliśmy do domu. Pod Gidlami Niemcy nas zatrzymali i kazali nam się wrócić. Musieliśmy wracać polnymi drogami i lasami. Nie wolno nam było iść ulicą, bo jechały nią czołgi i szli Niemcy.

-Który dzień wojny najbardziej pani zapamiętała?

>Pierwszy dzień. Wojna wybuchła w piątek rano. Uciekaliśmy już w piątek. W sobotę po południu byliśmy już pod Gidlami. W sobotę  musieliśmy wracać i w niedzielę byliśmy w Ostrowach koło Miedźna, później przez las do Łobodna i z Łobodna drogami polnymi doszliśmy do Kłobucka w poniedziałek rano. Całą niedzielę trzymali nas Niemcy na polu, bo szukali szpiegów, całą ludność cywilną przeznaczyli na rozstrzelanie. Jedna pani znała dobrze język niemiecki, rozmawiała z Niemcami i wytłumaczyła im, że wszyscy jesteśmy ludnością cywilną - puścili nas wolno.

-Czy Żydzi tez uciekali razem z państwem?

>Też  uciekali. Po powrocie do Kłobucka Żydzi wrócili do swoich domów, ale Niemcy nałożyli na nich obowiązek noszenia opaski z gwiazda Dawida, nawet dzieci i młodzież musieli chodzić z tymi gwiazdami. Później ich wszystkich wywieźli do getta. Z getta wywieźli ich do Oświęcimia. W Zagórzu był taki obóz pracy, na ulicach Głównej i Polnej (dziś Orzeszkowej i Wiśniowej). Na ulicy Głównej był lagier dla kobiet, natomiast na ulicy Polnej był lagier dla kobiet i mężczyzn. Zajmowali dwa domy, była jeszcze siedziba gestapo. Było czterech czarnych gestapowców i nosili oni czerwone opaski na rekach. Była tez z Niemcami gospodyni, ale ona była Polką. Polka ta była bardzo przychylna dla wszystkich ludzi. Polacy w zamian za złoto nosili Żydom żywność, bo oni bardzo głodowali.

-Czy miała pani styczność w tym czasie z Żydami?

>Nie, ja nie, ale inni tak.

-Czy Polakom groziło coś za te kontakty, spotkania z Żydami?

>Tak, przede wszystkim musieli bardzo uważać, bo gestapo przebywało w budynku obok. Polacy spotykali się z Żydami wieczorem, kiedy było ciemno i rozmawiali z nimi przez płot.

-Co groziło za te spotkania?

>Rozstrzelanie, wywiezienie, za handel również były takie kary.

-Czy Żydzi domyślali się, jaka czeka ich przyszłość?

>Oni niczego się nie domyślali. Nawet jak ich wywozili, to nie wiedzieli dokąd jadą. W Zagórzu był obóz i oni pracowali tylko przy drogach.

-Hitlerowska okupacja doprowadziła do całkowitej zagłady Żydów. Już w pierwszych dniach wojny zginęło 9 osób narodowości żydowskiej. Utworzono getto w wydzielonej części miasta – dzielnicy Wały, młodych i zdrowych mężczyzn wywożono do zakładów i obozów pracy, innych względnie zdrowych wywożono i mordowano w Auschwitz, natomiast chorych, kalekich i schwytanych ukrywających się rozstrzeliwano na miejscowym kirkucie. W getcie przebywało ogółem 1179 Żydów. Zlikwidowano je ostatecznie 21.06.1942 roku. Do gminy wyznaniowej żydowskiej w Kłobucku należeli nie tylko Żydzi z miasta, ale też Żydzi z Kamyka, Miedźna, Grabówki, Opatowa i Węglowic. Gmina ta nie była zbyt liczna, należało do niej około 2000 osób. Zarząd gminy składał się z 8 członków i zastępców. Wybierano ich na 4 lata. Rabinem w Kłobucku w latach 1919-1942 był Izaak Henh-Goldberg. O szkole żydowskiej w Kłobucku jest niewiele informacji. Wiadomo, że liczyła ona 3 klasy i w 1922 roku uczęszczało do niej 65 uczniów. Szkołę utrzymywała gmina żydowska. Istniała również żydowska kasa bezprocentowa. Udzielała ona drobnych pożyczek. Działało Towarzystwo Dobroczynne Żydów Bikor-Holim zajmujące się głównie opieka nad sierotami. Czy w naszym okręgu zdarzały się ekscesy między Polakami a Żydami?

> Na naszym terenie raczej nie.

- Jak pani jako dziecko  postrzegała  Żydów? Jako swoich wrogów, czy jako swoich przyjaciół?

> Jak przyjaciół. Ja bardzo ich lubiłam. Z Żydem chodziłam do przedszkola, do szkoły, bawiłam się razem z nim i wszyscy traktowali go jak Polaka.

Jaki znaki szczególne w wyglądzie mieli Żydzi?

> Różne, przede wszystkim bardzo dużo Żydów było rudych.

Czy pani rodziców i rodziców tego chłopca też łączyła sympatia?

> Tak. Oni się lubili, szanowali. W Zagórzu mieszkała tylko jedna rodzina żydowska. Miała ona trójkę dzieci: Zosię, Dawida i tego Szmurusia. Szmuruś był w moim wieku (w 1939 miał 11 lat). Chodziłam razem z nim do szkoły. Po polsku się uczył, po polsku ładnie mówił.

Jak społeczeństwo kłobuckie reagowało na pierwsze transporty Żydów do Oświęcimia?

> Ludzie bardzo żałowali Żydów, bardzo im współczuli. Mieszkańcy Kłobucka wcześniej dowiedzieli się niż Żydzi, że są oni wywożeni do Auschwitz i tam mordowani.

- Co się  stało z domami i sklepami żydowskimi?

> Wszystko Niemcy zarekwirowali, a po wojnie Polacy to objęli.

- Co mówili Niemcy Żydom, gdy ich wywozili do Oświęcimia?

> Nic im nie mówili, kazali wsiadać do wagonów, wywozili ich jak bydło, a Żydzi nawet nie wiedzieli dokąd jadą.

Czy wszyscy Żydzi byli przewożeni w jednakowych warunkach?

> Tak, tak. Dzieci i dorosłych tak samo. Tylko jak dowieźli ich na miejsce to dzieci i dorośli osobno szli.

Czy na terenie Kłobucka dzieci też pracowały?

> Dorośli pracowali, dzieci nie pracowały. Dzieci przebywały z matkami. W getcie natomiast byli tylko kobiety i mężczyźni. Dzieci już razem z nimi nie było.

- W jakich warunkach przebywali tam Żydzi?

> Posiadali oni tylko prycze do spania z desek zbite i koce. Te prycze to były wielopiętrowe łóżka. Na jednej pryczy spały po dwie osoby.

- Ile osób przebywało w jednym domu?

> Trudno jest powiedzieć, ale w każdym bądź razie mieszkania były 4 na 5 metrów, 4 mieszkania (pokoje) i wszystkie były zajęte przez łóżka, które miały po dwa pietra i także był chlew zajęty przez te piętrowe łóżka. Chlew miał wymiary około 8 na 4 metry.

- Gdy zabierano Żydów do obozu, to czy Polacy pomagali jeszcze im w jakiś  sposób?

> Nie. Nikt nie podchodził, bo całość była obstawiona bardzo szczelnie przez Niemców, więc nikt nie miał nawet możliwości podejść do nich, poza tym Niemcy mogli takiego człowieka od razu rozstrzelać lub wysłać na transport razem z Żydami.

Czy zna pani może jakąś osobę, która nosiła Żydom jedzenie?

> Znam. Pamiętam, że ta pani miała na nazwisko Kozak. Ta kobieta nosiła im przeważnie tylko chleb. Na tej ulicy, gdzie był lagier, mieszkaliśmy i gdy przyszli Niemcy wysiedlili nas tak, jak staliśmy. Nie pozwolili nam nic zabrać ważnego, tylko osobiste rzeczy i pościel.

Jak wyglądały takie podwórka? Powiedzmy jak u pani.

> Normalnie wyglądały. Podwórka były ogrodzone, brama była zamknięta i nie wolno było na nie wchodzić. Tylko to podwórko, w którym mieszkali Niemcy, wyłożone było macewami.

- Co się  później stało z tymi macewami?

> Po wojnie początkowo Polak, który bardzo dobrze znał niemiecki zajął nasz dom, ale gdy w Kłobucku utworzyli komitet rosyjski, Rosjanie kazali opuścić mu nasz dom. Gdy z powrotem wróciliśmy, mój tatuś zabrał macewy, ale niestety, nie wiem, gdzie je wywiózł.

- Gdzie pani mieszkała w czasie wojny?

> Najpierw na ulicy Wiśniowej, a potem, jak nas Niemcy wysiedlili, to w domu obok u sąsiada. My mieszkaliśmy w pokoju, a sąsiad w kuchni. Jak nas Niemcy wysiedlali, to koniecznie kazali zostawić w domu pościel, ale ze względu na mojego dwuletniego brata pozwolili nam zagrać pierzynę.

- Co pani robiła w czasie wojny?

> Gdy wybuchła wojna, to miałam 11 lat, a jak miałam 14, to wzięli mnie do majątku do pracy. Ja byłam taka drobniutka i malutka, ale do nas przyszedł żandarm i zabrali mnie bez gadania. Jak mnie zabrali do pracy do majątku, to tam dyrektorem był volksdeutsch i on powiedział, że ja się nadaje tylko do wypasania gęsi, a zarządca, którym był Polak, kazał mi gęsi paść i od wiosny pasłam gęsi, później w stajni pilnowałam źrebaka i cielątka, jak się urodziły, a jak przyszła kolejna wiosna, to musiałam w polu pracować.

- Co pani rodzice robili w tym czasie?

> Tatuś pracował w tartaku, a kto pracował w tartaku, tego nie wywieźli, tylko przesiedlali. W tym tartaku zarządzał Niemiec, tylko on był bardzo dobry, bo bronił ludzi, bo potrzebował rąk do pracy i nawet jak rodzinę jednego pracownika wywieźli, to żona tego człowieka wróciła tego samego dnia z dzieckiem na ręku do Kłobucka, a ten Niemiec załatwił im mieszkanie. Jak obok nas w domu mieszkali czterej gestapowcy, to tam taka jedna Polka była im gospodynią, ale niestety, nie pamiętam, jak się nazywał. Ta kobieta często do nas przychodziła po sąsiedzku i mówiła, żeby do tych Żydów nie przychodzić, żeby z nimi nie rozmawiać, żeby nam Niemcy krzywdy nie zrobili, a znowu Niemcom mówiła, żeby nie byli tacy surowi, ale tych Niemców to zabrali i wysłali do Kalei, a później przybyli inni gestapowcy, ale oni byli tacy źli, tacy niedobrzy, że aż strach było przechodzić koło domu. Tam tym Żydom chodziła pani Kozak pomagać.

Czy pamięta pani jak ta kobieta miała na imię, albo coś na jej temat?

>Nie, nie. Ona z męża nazywała się Kozak i mieszkała zaraz za tymi Żydami; po wojnie jej mąż dostał pracę w Chorzowie i oni wyjechali z synem Edwardem i tam zostali.

Wie pani co się stało z rodzina Szmurusia w czasie wojny?

> Wywieźli ich wszystkich, ojciec Szmurusia był w tartaku księgowym. Oni przed wojną mieszkali w tym budynku, na który my teraz mówimy „Pekin”.

- Czy wie pani jak brzmiało imię tego żydowskiego kolegi, bo Szmuruś to zdrobnienie?

>Nie, nie wiem. My zawsze mówiliśmy na niego Szmuruś.

Podwórze, na którym mieścił się budynek gestapo wyłożone było macewami. Z jakiego materiału były one wykonane?

> One były marmurowe, porządne. Były ułożone napisami do góry i można było z nich czytać, ale te napisy były po żydowsku.

- Co się  stało z macewami po wojnie?

> Mój tatuś  je wywiózł, ale nie wiem, w jakim kierunku. Pamiętam, że poszedł do jakiegoś urzędu, żeby to zabrali od nas i jak kiedyś przyszłam ze szkoły to już ich nie było, a tatuś nigdy nie wspominał, gdzie je wywożono.

- Była pani może kiedyś  w bóźnicy?

> Nie, nie. Nigdy nie byłam, ale wiedziałam, gdzie ona się znajdowała. Ona była na ulicy Okólnej zaraz za kasynem, teraz w miejscu tego kasyna jest szkoła zawodowa, a między szkołą a biblioteką kiedyś była bóźnica. Żydzi w Kłobucku mieli same sklepy, tylko był jeden blacharz Wetcher i jeden krawiec, co Uryn się nazywał. Jeszcze była taka Żydówka Laja, co bułki w koszyku sprzedawała, bo Żydzi mówili: lepsze deko handlu, jak kilogram pracy. Żydzi dobrze z nami żyli, nawet wielu Żydów z Polakami się pożeniło, a Polaków z Żydówkami.

Oni brali śluby?

> Nie, nie. Śluby cywilne to dopiero za Niemca były, a tak to żyli „na kocia łapę”.

- Czy słyszała pani o jakimś przypadku ukrywania Żydów?

> Tak, na Dębowej Górze ukrywali się Żydzi i to Polacy wiedzieli, i im tam żywność nosili, ale człowiek był młody, to się  tym nie interesował.

- Czy widziała pani kiedyś, jak oni obchodzili swoje święta?

> Oni zawsze w sobotę  świętowali, wtedy sklepy mieli pozamykane, cały dzień się  modlili i nawet w piecu nie palili. Kobiety Polki chodziły im palić  za opłatą no i nie mogli jeść wieprzowiny. Jak Szmuruś  kiedyś zjadł u nas zupę ze skwarkami, to później mu język czymś ścierali, bo im nie wolno było jeść takiego mięsa. Bardzo święto szanowali.