Polacy i Żydzi

Wywiad z Zofią Ziętal mieszkanką Łobodna

1. Opowiedz mi proszę, jakie miałaś kontakty z ludnością żydowską?
Kontakt z takimi osobami miałam przez całe swoje dzieciństwo. Chodziłam do klasy z dziewczynką, jak dobrze pamiętam miała na imię Estera. To była moja koleżanka z klasy. To było przed samą wojną. Jak już wojna wybuchła na dobre to już jej nie było, rozłączyliśmy się wszyscy. Ją i jej rodzinę zabrali Niemcy. Nie wiem, co dalej się z nią stało, najprawdopodobniej trafiła do KL Auschwitz.

2. A pamiętasz, jaka ona była? Czy czymś się wyróżniała?
Jako dzieci bawiliśmy się razem uczyli. Co szczególnego u niej zapamiętałam, ze była niezbadana i bardzo biedna, chociaż była bardzo ładna, miała piękne, długie włosy, najczęściej zaplecione w warkocze. Jak to u żydówki. Z wyglądu była idealną żydówką.
Nie wytykaliśmy się palcami. Byliśmy po porostu znajomymi z klasy. Nie było to dla nas nic szczególnego, że ona była żydówką.

3.Jakie zabawne rzeczy zapamiętałaś związane z żydami?
Zapamiętałam piosenkę, nie pamiętam jak ona teraz brzmiała dokładnie, lecz wiem, że była bardzo długa i wyśmiewała rodzinę żydowską, która mieszkała w Łobodnie. Pamiętam, że były wymienione w niej osoby Aida Szańdla, Herszlig… zaczynała się mniej więcej tak: Kiedy szańdla owdowiała, wielki kryzys był z nią …Wszyscy lubili ją śpiewać, zwłaszcza my, dzieci, choć to była piosenka dość kąśliwa.
Pamiętam jeszcze, choć to nic zabawnego nie jest, że w domu gdzie mieszkali żydzi schodziło się kilka rodzin i tam się bawili, pili. Dom posiadali dość duży jak na ówczesne czasy. Zabawy i pijatyka odbywały się dość często.

4. Jak zapamiętałaś tą rodzinę, która mieszkała w Łodobnie?
Pamiętam, że żyli bardzo biednie i skromnie. Zapamiętałam ich dobrze. Nigdy się nie wyróżniali czymś szczególnym, oprócz tego, że byli żydami. Posiadali niewielki sklepik i zajmowali się tylko handlem. Sklep prowadziła Szańdla. Nie mieli pola ani niczego, z czego można by się było utrzymać. Handel był ich jedynym środkiem utrzymania. W jednym domu mieszkało 6 rodzin. Razem z nimi mieszkała rodzina, której potomkowie żyją dalej w tym samym miejscu, zmienił się jedynie dom. Więcej styczności z nimi miał mój ojciec, ponieważ był strasznym politykiem i często z nimi rozmawiał i politykował.

5. A inne rodziny żydowskie lub poszczególne osoby, z którymi miałaś kontakt?
Jak byłam mała, znałam jednego żyda, bardzo miły człowiek. Miał kręcone włosy, złote zęby, co niektórych może śmieszyć, lecz w tamtych czasach to było naprawdę coś. Przychodził do nas do domu. Bardzo mnie lubił a ja jego. Naprawdę sympatyczny człowiek. Przychodził do mojego ojca, często rozmawiali o polityce. Mieszkał przed kamykiem na polach, koło tak zwanej pastwy. On dzierżawił ten dom, w którym mieszkał. Kupił sobie cielę, które zabił na miejscu. Niósł je na plecach do domu. Tam miał je wypatroszyć, przyrządzić i sprzedawać. Kiedy był w tym domu, zaczaił się na niego jakiś człowiek, który najprawdopodobniej myślał, że ten żyd ma dużo pieniędzy. Żyd został zabity, po prostu za nic. Dla wszystkich ludzi było to coś strasznego, zwłaszcza, że ten człowiek był naprawdę bardzo fajny i miły dla wszystkich. A przede wszystkim był uczciwy.
Było wiadomo, kto go zabił, każdy to wiedział. Był to człowiek z Łobodna. Został aresztowany. Siedział za zamordowanie tego żyda. Przed samą wojną wyszedł, lecz ktoś go wydał przed Niemcami. I podczas wojny również był w więzieniu. Lecz odsiedział swoje i wyszedł. Z tego, co wiem, to po wojnie wyjechał na zachód.
Pamiętam również jak pracowałam w Dzierżoniowie. Tam byli sami żydzi. Było ich mnóstwo. Calusieńkie miasto. Wyjechałam tam w 47 roku. Mieszkałam ze żydami w jednej klatce. Tu nasuwa mi się taka sytuacja. Była sobota. Kobieta, żydówka przyszła do mnie i prosi mnie o zgaszenie jej światła. Ja mając 16 lat nie znałam ich kultury i obyczajów, jakie panują w ich religii. Zapytałam się jej w tedy czy nie umie sobie sama zgasić. Odpowiedziała mi, że potrafi i umie, tylko mają szabat i nic nie robią. Z tego, co pamiętam, to nawet nie jedli w ten dzień, tylko spacerowali po mieście. W tedy nie dało się przejść chodnikiem, tyle ich było. Ja mało co rozumiejąc zgasiłam jej to światło, czego później żałowałam, ponieważ dostałam straszny ochrzan od siostry, dlaczego ja to zrobiłam. Następnie oni wszyscy musieli się z tamtąd wyprowadzić. Pamiętam również kobietę, która była żoną Joska, również zajmowała się handlem. Jak i cała jej rodzina. Sprzedawała bułki.

6. A jaka była ich religia, praca?
Mieli swój kościół, synagogę w Dzierżoniowie. Byli bardzo pobożni. Cały czas pracowali i tylko handel był ich zajęciem. Prowadzili swoje sklepy. Kupiłam sobie buty za swoje pierwsze zarobione pieniądze, które wracając do domu zgubiłam.


7. A jak się zachowywali?
Nie wyróżniali się niczym od nas. Byli zawsze bardzo mili i fajni. Nie wytykaliśmy się palcami nawzajem. Kiedy byliśmy mali zawsze trzymaliśmy się razem. Kiedy któryś z nas miał coś słodkiego dzieliliśmy się miedzy sobą bez wyjątku, czy żyd czy katolik. To nie było jakąś barierą dla nas. Zwłaszcza, że widzieliśmy wszyscy, że ta żydówka, z którą chodziłam do klasy była biedna.
Pamiętam taką sytuację, kiedy żydzi z okolicznych wsi jechali na rynek do Kłobucka. A jeździli całymi chmarami. W tedy nasi chłopcy czekali na nich. Uzbierali sobie wcześniej drobne kamienie i kiedy oni jechali rzucali w nich. Oni tylko pozasłaniali się kurtkami i nie odezwali się ani jednym słowem. Dokuczali żydom i to niekiedy bardzo. Ale to zależy, kto. Głownie byli to takie podrostki, którzy się z nimi nie zadawali. Pomimo takiego traktowania nigdy nie słyszałam, żeby się coś odezwali. U nas w klasie na przykład dzieci nie dokuczali tej żydówce, tylko to charakterystycznego było u niej, że pachniała cebulą, i było to strasznie czuć. Ich zachowanie niekiedy też nie było w porządku. W Kłobucku swoje śmieci, resztki wyrzucali na ulicę. Ludzie często o to mieli pretensję. Ale to też zależy, jacy żydzi. Byli biedni i byli bogaci. Często Polacy denerwowali się tym, że zajmują oni miejsce pracy. Zabierali Polakom chleb. Bo tylko żydzi handlowali tylko oni mieli sklep. W Łobodnie sklep też miała żydówka Szańdla. Bardzo miła kobieta. Często robiłam zakupy za jajka, kiedy nie było pieniędzy. Mama dawała mi kilka jajek, a ona, ta żydówka znów przeliczała i dawała to, co chcę kupić. Ja w swoim życiu spotkałam się z miłymi żydami. Nie spotkałam się z ani jednym, który byłby niemiły czy w jakiś sposób zapamiętała bym go nieprzyjemnie.

8. A co się z nimi stało, kiedy zaczęła się wojna?
Większość od razu zabrali Niemcy. Choć niektórzy kryli się u innych ludzi, którzy udostępniali im stodoły czy inne pomieszczenia. Skrywali się wszyscy gdzie tylko mogli. Ukrywali się w lesie. Ale jak wiadomo zawsze znajdzie się ktoś, kto nie zrozumie strachu drugiego człowieka. Polacy bali się ukrywać żydów, zwłaszcza ty gdzie mieszkałam, dom stał przy domu i każdy o każdym wiedział. Gdy rozpoczęła się wojna to był dla nich straszny czas.

9.Pamiętasz jakiekolwiek formy pomocy w czasie wojny względem żydów?
Na Zagórzu, kiedy tamtejsza ludność została wywieziona bądź wysiedlona, Niemcy osiedlali swoich ludzi. Tam też zamieszkał Polak- folksdeutch imieniem Haziaj. Pomimo tego, kim był, był dobrym człowiekiem. Człowiekiem swoim domu ukrywał rodzinę żydowską, która mieszkała wcześniej w Łobodnie. Ukrywał Szańdlę, Aidę oraz Marysię, tę, która chodziła ze mną do klasy. Lecz ktoś go wydał. Niemcy przyjechali do niego i zabrali te kobiety. Wywieźli je na śmierć do Kłobucka, a następnie do Krzepic na cmentarz.
Marysia, ta dziewczynka miała najwięcej cierpień. Niemcy na inny samochód wzięli jej matkę i ciotkę, natomiast ją, 9 letnią dziewczynkę, przywieźli do Łobodna. Kiedy je rozdzielali Marysia krzyczała za mamą. Jej ciotka zeskoczyła z wozu za nią, lecz została zastrzelona jak gdyby nigdy nic. Przywieźli ją do Łodobna na rogatkę, koło dawnej kapliczki. Niemiec ją wypuścił, lecz nie pozwolił jej nigdzie iść. Miała cały czas stać. Ona zobaczyła naszą koleżankę klasy. Zaczęła do niej krzyczeć: „Przynieś mi pić, pić! Mamo mamo!” Płakała przeraźliwie i strasznie. To trudno opisać. Koleżanka chciała iść po kubek wody. Niemiec nie pozwolił. Stała tak kilka godzin. Wziął ją z powrotem na wóz i odjechali. Gdzieś została najprawdopodobniej zastrzelona. Trudno opisać w słowach to, co przeżywała ta dziewczynka. Miała zaledwie 9 lat, i w jednej chwili straciła całą rodzinę. Gdy stała na skrzyżowaniu wyglądała strasznie. Była popuchnięta, być może pobita. Bardzo słaba.

Wywiad przeprowadzony z Zofią Ziętal Przez Szymona Ziętal.